Nogat

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
arasshater

Nogat

#1 Post autor: arasshater »

Ryby : Wędkarz - 2 : 0
Pojechałem pociągiem 4:40, żeby zrobić rekonesans na Nogacie. Ostatni raz w Malborku byłem z 8 lat temu, a wcześniej jako brzdąc. Nie sposób się tam zgubić, zamek wyrasta spomiędzy reszty zabudowań jak w powieści Kafki i już wiesz, w którą stronę masz iść (gdzie zamek tam i woda :D ). Bulwar rozpieprzony jak podczas wizyty dzielnych Krasnoarmiejców w 1945 roku (tfu, na psa urok!) i patrząc na ten twór, który miejscami wygląda po prostu jak lej po bombie, z automatu myślisz sobie: Kurwa, przecież oni tego nigdy nie skończą...!
Miejscowi wędkarze bardzo sympatyczni i chętnie rozmawiają o wynikach, zdradzają fajne miejscówki i patenty na dużą rybę i każdy, absolutnie każdy, nawet jadący rowerem z chuj wie iloma wędkami na ramie zatrzymuje się, żeby zapytać o wyniki, albo na ten przykład ofiarują robaki, żeby się nie zmarnowały. Bardzo pozytywnie byłem zaskoczony, przede wszystkim tym brakiem głupiej i niewytłumaczalnej zawiści o byle rybę. Sam lubię pogadać, więc byłem zadowolony. Po drugiej stronie rzeki, gdzie było o wiele mniej grążeli) odbywały się zawody spławikowe, a w parku maraton biegaczy.
No właśnie... Grążele. Ponoć w ostatnich trzech tygodniach tak wybujały. Żeby jeszcze można było swobodnie dojść do brzegu, to szłoby to jakoś przerobić. Ale nie, po co?! Sporo płycizn, a w tych płyciznach niezliczone ilości śmieci: puszek, butelek, różnych plastików i Bóg wie, czego jeszcze. Gdyby to wszystko było pełne, mógłby wyłowić i otworzyć bar na sezon normalnie. Ja nie wiem, co tam robią decydenci z PZW Elbląg czy koła w Malborku, ale do licha ciężkiego! No jak można w takim syfie wędkować, do nędzy?! Niechże chociaż jakieś sprzątanie brzegów zorganizują dla miejscowych i chętnych z innych kół, to sam chętnie przyjadę, a jak nie to napiszę mejla do Gałeckiego Andrzeja i on już zrobi z nimi wszystkimi porządek! :lol: A wiecie co mnie najbardziej obrzydziło? Tzw. plaża miejska, która wygląda jak jakaś napromieniowana zona z powieści sf i - uwaga - ludzie się w tym syfie kąpią. Poproszę w tym miejscu o dodanie najwyraźniej brakującego emotikona rzyganie.
Z ryb zaobserwowałem sporo młodych boleni i drobnicy okonia, parę pięknych wzdręg. Nic nie złowiłem. Za to z głupoty złamałem prawo, ale oczywiście nie wędkarskie. Na koniec pokarało mnie, bo zsunąłem się z nasypu na dupę i wylądowałem w gęstych ostach i pokrzywach, które normalnie sięgały mi do pasa. Ostatni raz byłem tak podrapany i obsypany bąblami jakieś 30 lat temu... :oops:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

arasshater

Re: Nogat

#2 Post autor: arasshater »

Wczoraj byłem kolejny raz nad Nogatem, tym samym pociągiem co poprzednio i prosto znad Motławy, oczywiście. Tym razem nie sfrajerowałem się i wysiadłem na stacji Malbork Kałdowo, więc po zejściu ze stacji i przejściu paru metrów byłem nad rzeką i po właściwej stronie. Zszedłem pod Most Kolejowy z 1975 roku i tam rozpocząłem wędkowanie (w drugą stronię i tak nie było warto iść, zero swobodnego dojścia do brzegu). Ryba już była aktywna. Przy brzegu na płyciźnie uganiało się sporo płoci. Pomyślałem, że jednak warto byłoby zabrać spodniobuty i wejść chociażby do kolan, a to już pozwoliłoby ominąć zarośla i mieć większe spektrum rzutu. Będę miał to na uwadze podczas kolejnych wypraw.
Pierwszy kontakt z rybą nastąpił po kilku rzutach. Nieszczęsna płoć o rozmiarze około 8 cm nadziała się paskudnie na hak mojego rippera. :o Wypuszczona odpłynęła koślawo, by po chwili zalec na dnie bez ruchu. Szlag! Nie lubię takich sytuacji. Zmieniłem miejsce, zmieniłem przynętę. W przybrzeżnym syfie dryfował padły wyblakły okoń. :o W sobotę po tej stronie były zawody spławikowe, więc wszystko jasne: to był klasyczny połyk po samą dupę. Miałem agresywne branie, po którym nastąpił spektakularny hol... kubeczka po jogurcie. :lol: Kolejna zmiana miejscówki. Tym razem na brzegu ugotowany w słońcu szczupaczek przełamany wpół. :shock: Zwierzę tego nie zrobiło, zwierzę zabija i zjada swoja ofiarę...
Po kilkukrotnej zmianie gum i kilkunastu rzutach niewielką obrotówką wyszedłem na pobliski parking i Mostem Świętego Wojciecha przeszedłem na podzamcze. Byłem zmęczony, brakowało mi żarcia i kończyła się woda, nie chciało mi się odpalać fajki zalegającej w plecaku. Byłem przede wszystkim zniechęcony wynikami, a raczej brakiem wyników. Ledwie dochodziła 8:00 rano, a już było 27 stopni. Postanowiłem porzucać trochę z przystani obok mostu i zawinąć się na wcześniejszy pociąg do domu. Po paru celnych rzutach trafiłem pistoleta 36 cm. Strasznie się rzucał i zrobił mi śmigło z siatki podbieraka, co nastręczyło dodatkowych problemów z wyhaczeniem drania. Podczas całej akcji z pyska wypadła mu niestrawiona do końca rybka, jakieś 5 cm miała bez ogona... Wariat rzucił się na rippera 9.5 cm, uszkodził go na grzbiecie, mało nie załatwił mi podbieraka, bo zadzior nieładnie się zaplątał, a kawał siatki wciągnął jakoś do pyska... No masakra! Tak się zaplątać! Wsadziłem go do wody w podbieraku, żeby doszedł do siebie, ale kiepsko mu to szło. Zdecydowanie za długo był na brzegu. Ostrożnie wrzuciłem go do wody obok grążeli. Po chwili zniknął, więc poczułem ulgę zanim na dobre zacząłem mieć wyrzuty sumienia. Później pojawił się jeszcze na chwilę pod powierzchnią, jakby chciał się pochwalić, że nic mu nie jest i uspokoić mnie... Chociaż to pewnie moja wybujała wyobraźnia.
Jakiś skończony burak z żoną, dzieckiem i psem (labrador przynajmniej był przyjazny) przybił do przystani jachtem o mało wdzięcznej, za to bardzo Januszowej nazwie Demon i nawet nie raczył przywitać się. Akurat w pobliskich trzcinach coś się ciekawego podziało... No nic. Postanowiłem się zbierać. Poszukać sklepu, żarcia i picia. Jechać do domu. Robiła się niezła patelnia.
Mostem Świętego Wojciecha nie można przejść ot tak i nie spojrzeć w wodę. No chyba że się jest głupiutkim turystą, co to zamek krzyżacki widział jedynie w podręczniku historii w 5 klasie podstawówki. Ja gapię się idąc w tę i we w tę. Gapię się intensywnie. Gapię się za każdym razem. Z każdego mostu. No tak już mam. ;) No i wypatrzyłem grubą mamuśkę stojącą na płyciźnie. Teraz już wiem, dlaczego miejscowi wędkarze zatrzymują się łódkami pod mostem. Na pewno nie po to, by gapić się na tłuste dupy turystek. :lol:
Miałem plan i (wciąż mam) bilet na 3 doby na komunikację oraz chęci, żeby wczoraj powtórzyć wycieczkę i nawet przebudziłem się około 21:00. Wstałem, odsunąłem roletę. Patrzę: burza. Zasunąłem roletę i poszedłem spać. Może dzisiaj...

PS. Rzadko wrzucam zdjęcia swoich przynęt, ale mnie to po prostu nie kręci. Nigdy nie lubiłem chwalić się zakupami itp. Poza tym lubię zdjęcia zrobione na łonie natury. No to sfotografowałem swoje pudełka z przynętami, które zabrałem. To małe mam zawsze w kamizelce, a jego asortyment zmienia się okresowo. Największe targam na sandacza, ale też na szczupaka. Mieści się skubane do kangurzej kieszeni spodniobutów. Trzecie kupiłem na promocji w Lidlu z zawartością czterech paskudnych popperów, których dotąd nie miałem okazji wypróbować, a po to je w końcu targam nad zarośnięty Nogat 60 km. :lol: Te mniejsze mam już jakiś czas, ale nic na nie nie złowiłem, a chińczyk tonie, więc nawet nie wiem, po co go zabieram ze sobą... :roll:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

arasshater

Re: Nogat

#3 Post autor: arasshater »

Z aktywnością ryb jak w przypadku Raduni i Motławy. Szczupak walił w wodę jak oszalały, ale nie był zainteresowany przynętami sztucznymi. Okonia ani śladu. Znalazłem fajną gumę z główką 10 g. Jeśli jej nie urwę, powinna posłużyć co nieco, a być może złowić jakąś rybę. :D
Byłbym zapomniał. Przetestowałem poppera z Lidla i jestem pod wrażeniem, jak fajnie się go prowadzi. Tylko ten rozmiar...
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rzeki”