Wahadłówka do łowienia w opadzie wygląda jak ... wahadłówka
w zasadzie każda będzie w tej fazie pracować. Lecz by zmaksymalizować skuteczność musi być ona lekka. Zazwyczaj klepana z cienkiej blachy.
Trafiają się czasem modele, które ładnie pracują przy wolnym prowadzeniu, lecz wstarczy pociągnąć odrobinkę szybciej by wynosiło je do powierzchni. Wtedy, złapawszy powietrze niczym leszcz przestają pracować.
Kiedyś, gdy wydawało mi się, że w dziedzinie łowienia wahadłówkami pozjadałem wszystkie rozumy, taka blacha była do niczego. No może na zaczepiaste dno, bo pozwalała te zaczepy omijać górą.
Teraz, 15 lat później, gdy wciąż się wahadłówek uczę i nadal mnie zaskakują, taka blaszka to nie złom a mega skuteczne narzędzie połowu.
Moją ulubioną blaszką na płytkie, często nawet nie metrowej głębokości zbiorniki, jest wykopana z dna pudełka cieńka, dość niedbale wykonana blaszka w rozmiarze i kształcie około Algi 2, ale minimalnie tylko wykrępowana. Jacek Hetflaisz, o którym bezimiennie wspomniałem, w opadzie łowi na swoje Rybki - możecie kojarzyć z JB - ale do takiego łowienia świetnie się nadają choćby blachy Dragona czy Kongera w lekkich wersjach a także stosunkowo nowe wersje Polspingu pod nazwą LIGHT - klasyczne modele tłoczone z cienkiej blachy. Oczywiście im głębsza woda tym opadowa blaszka może być cięższa (na końcu tej drogi są wyroby Tadzia - Zgreda
)
Różnica między moją prawie płaską opadówką a Jackową Rybką jest taka, że Rybka pracuje jak ta lala. Kolebie się, okręci, podczas opadu i wolnego prowadzenia raczej płynie awers... rewerse... tym wypukłym
do dołu. Takie wahadła nazywam oswojonymi. Moja blaszka zaś, to egzemplarz dziki - nie pracuje szaleńczo, raczej oszczędnie, przy spokojnym ściąganiu, lecz jednocześnie nieprzewidywalnie. Jest o wiele bardziej podatna na podszarpywanie, zatrzymanie itp. Odskakuje wtedy na boki, okręca się i ogólnie rzecz biorąc szaleje. Tak samo w opadzie. Dla mnie świetną analogią jest jerk typu glider, choćby salmowski Slider - 20 lat temu praktycznie nikt nie dałby za takie coś złamanego grosza. Wobler bez steru, podczas ściągania jakieś bezoporowe, nie pracuje prawie.... wystarczyło pokazać jak tchnąć weń życie i pogłowie szczupaka w Polsce i Europie dostało po tyłku.
By oddać prawdę historii pierwsze blaszki jakimi w opadzie łowiłem były dragonowskie, chyba jeszcze ze smokiem. Lekki Gnom 1 i takaż Alga 2. Ale w sklepach ich nie widuję od dawna
Zaś moją dzikuskę a raczej jej możliwości odkryłem przy podfordońskiej oczyszczalni, gdzie po całym dniu obławiania gumami bez choćby wąchnięcia -nawet żywczarze nie mieli brań tego dnia- założywszy tą blachę w 4 rzutach wyjąłem 3 szczupaki a później zaskoczył mnie niebrzydki okoń.
P.S. Zdjęć teraz nie wstawię, bo nawet nie mam. Ale kiedyś spróbuję coś cyknąć poglądowo.