Dzień dobry,
bezwzględność regulaminu niekiedy mnie przytłacza...
Azaliż wciąż chcąc być CZŁONKIEM (a jak, na dodatek łysym, co by się lepiej kojarzyło z innym słowem na "c") tego naprawdę fajnego forum, muszę dostosować się do zasad.
Bo lubię pisać o rybach. Tych złowionych, tych straconych i tych pozostałych także.
O innych sprawach - raczej mniej...
Delikatnie mówiąc.
Ale do rzeczy.
Tegoroczne polowanie na Pana Bolenia rozpocząłem dopiero dziś z różnych względów, bo to życie pisze różne scenariusze.
I tak jakoś się zawziąłem na mój ulubiony, orłowski odcinek gdyńskiej plaży.
świt.jpg
Moje podekscytowanie graniczące z euforią szybko przerodziło się w spokój i czystość myśli rozedrganej przez nadzieję na spotkanie z piękną rybą.
Jakże piękne są chwile, których odliczać nie trzeba, bo same mijają z każdym korby kołowrotka obrotem...
Delikatne przytrzymanie przeradza się w gwałtowny opór wyrażony jazgotem hamulca, po czym opór maleje i z lekka szarpiąca ryba daje się podprowadzić niemalże pod nogi.
Niemalże...
Odjeżdża w bok i za moje plecy, po czym nagle się zatrzymuje.
Ładuję srebrzystoszare cielsko do podbieraka i ruszam ku brzegowi.
Szybka fotka i przyłożenie miarki do tytłającego się w piachu cielska, o jakże grubym karku...
Niepokorny, waleczny, wściekły do końca walczący...
bolo 70.2021.jpg
Z największą przyjemnością patrzę jak spokojnie odpływa, z lekka trącając słone odmęty potężnym ogonem...
Piękno chwili zawarte w kropli wody...
Nic, tylko się nią zachwycić.
Serdeczności
Piotr