Re: Połowy i wiadomości z kutrów i innych jednostek 2019r.
: 13 lip 2019, 15:14
10.07
Jestem umówiony na rejs piątkowy 18H. Jednostka NORDYKK KOŁOBRZEG
Powrót z Pobierowa, szybki prysznic, pranie obiadek i wpadłem na pomysł aby zapytać czy wypływają też w czwartek. Armator mówi że zostało ostatnie miejsce więc bez wahania rezerwuje ( informacja o pięknej pogodzie) jednak wiedziałem że będzie końcówka sztormu w środę do północy.
Szybko wsiadam w pociąg do kołobrzegu, o 19 jestem na miejscu , okrętuje się na jednostce , większość już zajęła miejsca, integracja i trzeba wypoczywać ponieważ
o 24 wyruszamy pod wyspę.
11.07
Przed 5 wstajemy. Dostajemy śniadanie w formie szwedzkiego stołu i pierwszy napływ . Pojedyncze sztuki się meldują na jednostce. Ogólnie ryba rozproszona po sztormie , morze wzburzone pierwsze godziny b. ciężko się łowi strasznie buja jednostką ale wytrwałym się udaje. Cały czas kręcimy się na "górkach" przy wyspie szyper napływa precyzyjnie , uczciwie każdą burtą na przemian. Głębsze łowiska nie dawały ryby, kapitan płynie płycej gdzie stara się szukać dorszy jednak jest gorzej niż na głębinach dłuższy przelot nadal nie wychodzą dorsze . Wracamy ciut głębiej gdzie udało się trafić na ławiczkę dorszy wszystkie kije wygięte , 2 dryfy i wyczyściliśmy dołek. Kolejne miejsca dają pojedyncze ryby. Idę do mesy się posilić, cały czas jest jedzenie na stole , szwedzki stół, kawa oraz herbata bez ograniczeń . Załoga pomocna pomagają przy zaczepach , kapitan uśmiechnięty, doradza tym którzy o to proszą , podpowiada na jaki kolor ryby reagują oraz co najważniejsze sam łowi z nami. Nie napływa sam swoją stroną ale jak wspomniałem wcześniej na przemian aby każdy miał równe szanse. Ryby nie dopisywały rewelacyjnie ale każdy ok 25 dorszy złowił na statku. Najlepszy bodaj 34szt. obok mnie na "dziobie". Ostatnie 2 dryfy i wychodziły nam dublety a ja złowiłem tripleta. 13:00 kończymy łowienie, bosman zaprasza na obiad i raczy nas pyzami z mięsem, okraszone boczkiem- pyszny posiłek każdy zadowolony, czas na drzemkę -5 godzin powrotu do kołobrzegu . Nikt nie mógł narzekać na pozostałych jednostkach mieli 2 razy mniej ryb niż my! Rozmawialiśmy w porcie z pozostałymi wędkarzami z innych jednostek.
Po przybyciu do portu wychodzę do sklepu po wodę na następną dobę , prowiant suchy na kolację oraz kładę się spać bo przede mną kolejna doba w morzu. Dołącza do mnie kolega z forum Jerkbait. Kapitan w nocy oznajmia że będziemy szybciej niż wczoraj- słaby wiatr oraz spokojne morze.
12.07
4:20 Budzi mnie głos kolegi który informuje, że przespaliśmy dzwoniący budzik. Szybko wstajemy szykujemy się do śniadania, jednostka zwalnia czyli kapitan znalazł zapisy na łowisku, szybciutkie śniadanie i lecimy na dziób. Pierwsze napływy nic nie dają , dopiero w kolejnych ryba zaczyna się pokazywać, jednak dopiero pojedyncze sztuki. Po ok 3 godzinach szukania i napływania ze słabymi wynikami i kontaktem z innymi jednostkami które popłynęły pod samą wyspę kapitan oznajmił "Nie ma ryby wracamy na trzecie" . Dorsze po prostu spłynęły na bliższe łowisko. Po drodze napłynęliśmy na wrak na którym dawno nikt nie łowił jednak oprócz zerwanych zestawów nic się nie działo, więc popłynęliśmy na banan gdzie wychodziły pojedyncze ryby. Widać było zdenerwowanie kapitana któremu zależało aby każdy z nas połowił cały czas zaglądał pytał się czy wychodzi nam coś z górek i dołków i w końcu udało się napłynąć na ławiczkę , gdzie staliśmy z 40 minut w dryfie każdy raptownie uśmiechnięty trafiały się dublety jak i dorsze 2kg+. Wyczyściliśmy płaskie i pływaliśmy dalej w poszukiwaniu dorszy jednak nastąpiła glada totalne lustro dorsze przestały zupełnie brać, udało się złowić pojedyncze sztuki dosłownie na napiętej plecionce nie ruszając wędką delikatnie podskubywały moje , nie było wyraźnych brań żerujących drapieżników. Kapitan dwoił się i troił, szukał kolejnych zapisów jednak wyszło paręnaście makreli na pokład co nas ucieszyło ale wątłusze nie chciały współpracować.
Ostatnie napływy dały każdemu po rybce.Koledze udało się wyciągnąć dorsza ponad 3kg. Po chwili dryfu 3 sygnały oznaczające koniec moich 2 dób w morzu . Udajemy się do mesy na ciepły posiłek -Kartacze Litewskie równie pyszne jak obiad pierwszego dnia . Średnio 20 szt na jednostce. Rekordzista 20 parę. Dziś łowiliśmy zdecydowanie dłużej niż 1 dnia ryba bliżej , nie ma jej już pod wyspą więc wracamy 3h do portu.
Jestem bardzo zadowolony z rejsu. Ryby znacznie większe niż na 3 kamieniach , szyper ma swoje miejscówki gdzie są jeszcze większe dorsze.
Jestem umówiony na rejs piątkowy 18H. Jednostka NORDYKK KOŁOBRZEG
Powrót z Pobierowa, szybki prysznic, pranie obiadek i wpadłem na pomysł aby zapytać czy wypływają też w czwartek. Armator mówi że zostało ostatnie miejsce więc bez wahania rezerwuje ( informacja o pięknej pogodzie) jednak wiedziałem że będzie końcówka sztormu w środę do północy.
Szybko wsiadam w pociąg do kołobrzegu, o 19 jestem na miejscu , okrętuje się na jednostce , większość już zajęła miejsca, integracja i trzeba wypoczywać ponieważ
o 24 wyruszamy pod wyspę.
11.07
Przed 5 wstajemy. Dostajemy śniadanie w formie szwedzkiego stołu i pierwszy napływ . Pojedyncze sztuki się meldują na jednostce. Ogólnie ryba rozproszona po sztormie , morze wzburzone pierwsze godziny b. ciężko się łowi strasznie buja jednostką ale wytrwałym się udaje. Cały czas kręcimy się na "górkach" przy wyspie szyper napływa precyzyjnie , uczciwie każdą burtą na przemian. Głębsze łowiska nie dawały ryby, kapitan płynie płycej gdzie stara się szukać dorszy jednak jest gorzej niż na głębinach dłuższy przelot nadal nie wychodzą dorsze . Wracamy ciut głębiej gdzie udało się trafić na ławiczkę dorszy wszystkie kije wygięte , 2 dryfy i wyczyściliśmy dołek. Kolejne miejsca dają pojedyncze ryby. Idę do mesy się posilić, cały czas jest jedzenie na stole , szwedzki stół, kawa oraz herbata bez ograniczeń . Załoga pomocna pomagają przy zaczepach , kapitan uśmiechnięty, doradza tym którzy o to proszą , podpowiada na jaki kolor ryby reagują oraz co najważniejsze sam łowi z nami. Nie napływa sam swoją stroną ale jak wspomniałem wcześniej na przemian aby każdy miał równe szanse. Ryby nie dopisywały rewelacyjnie ale każdy ok 25 dorszy złowił na statku. Najlepszy bodaj 34szt. obok mnie na "dziobie". Ostatnie 2 dryfy i wychodziły nam dublety a ja złowiłem tripleta. 13:00 kończymy łowienie, bosman zaprasza na obiad i raczy nas pyzami z mięsem, okraszone boczkiem- pyszny posiłek każdy zadowolony, czas na drzemkę -5 godzin powrotu do kołobrzegu . Nikt nie mógł narzekać na pozostałych jednostkach mieli 2 razy mniej ryb niż my! Rozmawialiśmy w porcie z pozostałymi wędkarzami z innych jednostek.
Po przybyciu do portu wychodzę do sklepu po wodę na następną dobę , prowiant suchy na kolację oraz kładę się spać bo przede mną kolejna doba w morzu. Dołącza do mnie kolega z forum Jerkbait. Kapitan w nocy oznajmia że będziemy szybciej niż wczoraj- słaby wiatr oraz spokojne morze.
12.07
4:20 Budzi mnie głos kolegi który informuje, że przespaliśmy dzwoniący budzik. Szybko wstajemy szykujemy się do śniadania, jednostka zwalnia czyli kapitan znalazł zapisy na łowisku, szybciutkie śniadanie i lecimy na dziób. Pierwsze napływy nic nie dają , dopiero w kolejnych ryba zaczyna się pokazywać, jednak dopiero pojedyncze sztuki. Po ok 3 godzinach szukania i napływania ze słabymi wynikami i kontaktem z innymi jednostkami które popłynęły pod samą wyspę kapitan oznajmił "Nie ma ryby wracamy na trzecie" . Dorsze po prostu spłynęły na bliższe łowisko. Po drodze napłynęliśmy na wrak na którym dawno nikt nie łowił jednak oprócz zerwanych zestawów nic się nie działo, więc popłynęliśmy na banan gdzie wychodziły pojedyncze ryby. Widać było zdenerwowanie kapitana któremu zależało aby każdy z nas połowił cały czas zaglądał pytał się czy wychodzi nam coś z górek i dołków i w końcu udało się napłynąć na ławiczkę , gdzie staliśmy z 40 minut w dryfie każdy raptownie uśmiechnięty trafiały się dublety jak i dorsze 2kg+. Wyczyściliśmy płaskie i pływaliśmy dalej w poszukiwaniu dorszy jednak nastąpiła glada totalne lustro dorsze przestały zupełnie brać, udało się złowić pojedyncze sztuki dosłownie na napiętej plecionce nie ruszając wędką delikatnie podskubywały moje , nie było wyraźnych brań żerujących drapieżników. Kapitan dwoił się i troił, szukał kolejnych zapisów jednak wyszło paręnaście makreli na pokład co nas ucieszyło ale wątłusze nie chciały współpracować.
Ostatnie napływy dały każdemu po rybce.Koledze udało się wyciągnąć dorsza ponad 3kg. Po chwili dryfu 3 sygnały oznaczające koniec moich 2 dób w morzu . Udajemy się do mesy na ciepły posiłek -Kartacze Litewskie równie pyszne jak obiad pierwszego dnia . Średnio 20 szt na jednostce. Rekordzista 20 parę. Dziś łowiliśmy zdecydowanie dłużej niż 1 dnia ryba bliżej , nie ma jej już pod wyspą więc wracamy 3h do portu.
Jestem bardzo zadowolony z rejsu. Ryby znacznie większe niż na 3 kamieniach , szyper ma swoje miejscówki gdzie są jeszcze większe dorsze.